A mnie akurat nie dziwi takie przywiązanie kobiet do chrześcijaństwa. Po pierwsze należy pamiętać, że wcześni chrześcijanie stali właśnie kobietami, to one o wszystko dbały i to one wciągały swoich mężczyzn w ten właśnie kult. Tak naprawdę to się nie zmieniło, zwróćcie uwagę, ze poza kapłaństwem najczęściej najaktywniejszymi osobami w społecznościach chrześcijańskich są właśnie kobiety dbające o kościoły i życie parafii/zboru/czegotamjeszcze.
Po drugie, należy pamiętać, ze większość kobiet (podobnie jak większość ludzi) jest konformistkami i tak naprawdę życie w bezpiecznym, patriarchalnym społeczeństwie im odpowiada. Choć to zapewne zabrzmi jak herezja dla wszystkich wyzwolonych wiedźm to spróbujcie spojrzeć na to z drugiej strony: nie macie jakiś szczególnych ambicji ani wielkich marzeń. Interesuje was głównie to by spokojnie przeżyć własne życie i wychować własne dzieci. Jeżeli żyjecie w społeczeństwie w którym sprawy bytowe zdejmowane są wam z głowy przez innych ludzi to jest wam dobrze i naprawdę nie chcecie tego zmieniać bo i po co. Jeżeli religia wspiera taki porządek społeczny to staje się pożądana, a więc godna wspierania i stąd tak duży odsetek kobiet aktywnie działających w kościele.
Niestety taki porządek społeczny jakiś czas temu doszedł do momentu, w którym stał się opresyjny dla części społeczeństwa i dlatego obecnie ulega zmianom, zatem i religia go wspierała musi się zmienić albo odejść do lamusa. Zmiany te następują, jednak bardzo powoli, więc część co bardziej zbuntowanego społeczeństwa od niego odchodzi i szuka czegoś innego. Ponieważ część społeczeństwa została przyzwyczajona do uległości i posłuszeństwa (kobiety) więc nic dziwnego, że więcej "buntowników" jest wśród tych, którzy od dziecka są wychowywani do niezależności i ryzyka (mężczyźni). Dlatego tez te kobiety, które "się zbuntują" wywodzą się raczej z posród tych, które i tak by się buntowały przeciw tradycyjnej roli społecznej, a zatem inteligentne i niezależne. Podobne tym, które 100 lat wcześniej paliły swoje gorsety.
Dlatego również będą one poszukiwały religii, która da im maksimum niezależności i w ten sposób trafiają na wicca. Ma ona dla nich tą przewagę nad religiami promującymi bardziej tradycyjny model społeczny (co nie znaczy, że opresyjny, ale tak się początkowo kojarzy) czyli wszelkimi religiami rodzimymi (celtyckimi, słowiańskimi, germańskimi). Po pierwsze wiccanki kojarzoną się z popularnym stereotypem czarodziejki z fantasy, a więc kobietami bardzo wyzwolonymi a po drugie misteryjny charakter kultu również jest pociągający tak ze względu na bycie częścią jakiegoś "elitarnego klubu" jak i na konotacje historyczne (np. bahantki, a więc znowu synonim kobiety wyzwolonej). Na tym polu religie rodzime z miejsca przegrywają, gdyż sporo się w nich mówi o takich wartościach jak rodzina czy społeczność a więc o rzeczach przed którymi "zbuntowane" kobiety uciekają.
Z moich obserwacji (nie popartych żadnymi rzetelnymi badaniami
) wynika, że większość kobiet do wiar rodzimych trafia albo poprzez bractwa rycerskie w wieku nastoletnim, kiedy to odkrywają potrzebę zmiany religii a nowa jest akurat "pod ręką", bez konieczności wielkich poszukiwań, albo już w wieku nieco dojrzalszym, kiedy to myśl o rodzinie i dzieciach przestaje być straszna a staje się bliska i przychodzi refleksja, że przecież można być kobita wyzwoloną z dziećmi i mężem. Wtedy to wspólnota religijna ofiarowana przez religie rodzime staje się dużo bardziej interesująca.
Myślę że problem wiar rodzimych min asatru (wbrew pozorom nie oftopuję
) w przyciąganiu do siebie kobiet polega właśnie na tym, że na pierwszy plan wyciągane są w nim właśnie wartości tradycyjne, przed którymi "buntowniczki" uciekają zamiast pokazania, że poganki z tych zgromadzeń mogą być kobietami wyzwolonymi i nowoczesnymi i że wiara się z tym nie kłóci, a wręcz wspiera niezależność i otwarty umysł.
Jeśli chodzi o pogaństwo germańskie w Polsce to widzę jeszcze jeden problem. Nie ma tu (z tego co mówiliście) żadnego asatryjskiego klanu czy innej bardziej oficjalnej organizacji. Nie sprzyja to budowaniu zaufania i poczucia bezpieczeństwa, które dla większości kobiet jest bardzo ważne (nawet jeśli będąc "zbuntowane" mówią co innego). A tak trochę na marginesie to możecie mi powiedzieć czemu tak jest?
Aby nie było, to co tu napisałem wcale nie wartościuje którejkolwiek z religii wymienionych. Nie mówię, że jedna jest lepsza od drugiej bo "cośtam", tylko podaję swoje przemyślenia na ten temat (to tak aby ktoś mnie nie oskarżył o to, że twierdzę iż np wicca jest religią dla "głupich nastolatek" a wiary rodzime dla starych bab"
).