Lucky napisał(a):
Nie uważam, ani że są lepsze ani że są wpojone.
Ale piszesz tak, jak byś uważał.
Lucky napisał(a):
Człowiek ma dar analizy, zmieniania zdania, modyfikowania poglądów, ustalania zasad moralnych przez pryzmat całokształtu wiedzy i doświadczeń jakie posiadł. Stąd jego moralność nie jest wynikiem oddziaływania środowiska - przynajmniej nie w pełni. W przeciwnym wypadku w ogóle - w obrębie tej samej kultury - byśmy się nie różnili.
To właśnie nazywa sie relatywizmem moralnym, co w wyraża się porzekadłem o zalezności punktu widzenia od punktu siedzenia. Tylko, ze jeśli złamiesz zasady obowiązujące w grupie, nawet jeśli sam siebie przekonasz, ze wszystko jest ok. większość będzie innego zdania i da Ci to jasno do zrozumienia. Wówczas masz dwa wyjścia: Możesz uznać, ze Twoja moralność jest lepsza a to właśnie jest wartościowanie, albo przyjąć moralność uznawaną i praktykowana przez większość a odrzucić tę, która w sobie masz.
Ale rzecz jasna, życie jest procesem dynamicznym. Nieustannie zachodzą w nim rózne zmiany. Powoduje to powstawanie wielu sprzeczności w ramach systemu etycznego. To z kolei prowadzi do przewartościowywania norm i ewolucyjnych zmian moralności. Przykładem takiego procesu jest rozszerzanie tego, co uznaje się za własna grupę, wobec której należy zachowywać się etycznie. Kiedyś to było własne plemię. Członkowie innych plemion mogli być zabijani bezkarnie. Później uznano, że własną grupa jest naród, później, że człowiek jako gatunek a w końcu, że żywe istoty. Oczywiście to tylko model, uproszczony obraz poszerzania tego, co uważamy za swoich. Zatem, kiedy mówisz, ze nie należy zabijać zwierząt, mówisz tak, bo uznajesz je za członków własnej grupy. Mówisz tak, ponieważ uznajesz, ze życie jest wartością, którą należy chronić. A uznajesz tak, ponieważ tak Ciebie wychowano. A wychowano Ciebie tak, ponieważ dla grupy ludzi lepiej jest jeśli życie jej członków jest chronione a niszczenie życia karane. To daje większe szanse przetrwania grupie.
-> Agni, właśnie z konstatacji faktu, że istnieją takie plemiona ja to w Ugandzie oraz wiele innych, które uznają inne wartości za istotne, bo w ich warunkach bytowania respektowanie tych wartości daje więskze szanse przetrwania, wysnuwam wniosek o społecznych korzeniach moralności. Jednak w obrębie jedej grupy zestaw wartości moralnych jest wspólny. Inaczej nie pełniłby swojej roli regulatora współżycia.
Czy nie uważasz, że kiedy buntowałaś się przeciw społeczeństwu, które narzucało Tobie zasady moralne, związałaś się ze społecznością, która w gruncie rzeczy narzucała inne zasady, ale jednak zasady moralne.
Myślę, ze w każdym systemie etycznym istnieje sfera pozostawiona do swobodnej decyzji, bądź też niedookreślona. Sfera seksualna jest tego dobitnym przykładem. Z jednej strony bywa ona tabu a z drugiej strony bez seksu nie byłoby życia, grupa nie mogłaby trwać. Zatem regulacje dotyczące tej sfery zazwyczaj bywają nieostre. Jeśli jakaś ideologia nadmiernie usiłuje krepować tę sferę, doprowadza to do buntu, bo to dość podstawowa aktywność osobników naszego gatunku.
Ponieważ istnieją takie niedookreslone moralnie sfery, mamy złudzenie, że moralność wypływa z nas samych. Ale tak nie jest. W procesie wychowywania wpojono nam określone sposoby zachowań, czasem zwrócono uwagę na społeczne i jednostkowe skutki różnych zachowań, co w konsekwencji prowadzi do ich głębokiej akceptacji.