Fenrir - napisalam wyraznie, ze nie chce tej osoby atakowac. Chce sie przed nim obronic. I, uwierz, konwencjonalne metody zawiodly. Do niedawna po prostu znosilam jego wyskoki, bo i z jego strony na pogrozkach i ponizaniu sie skonczylo. Relacja miedzy nami uniemozliwiala mi jakiekolwiek dzialanie, a proby rozmowy zaczynaly sie i konczyly na "nie zamierzam z toba rozmawiac". Teraz, gdy sytuacja staje sie faktycznie niebezpieczna, ja nadal jestem bezradna. Nie wydaje mi sie, by uzywanie magii w obronie bylo nieetyczne.
Troche mnie zaskoczyliscie z tymi "wlasnymi korzysciami". Zawsze sadzilam, ze to odnosi sie do oszukiwania ("kantowania"), lub sytuacji, gdy korzysc zostanie obkupiona czyims nieszczesciem, ew. ingeruje w jego wole. Czyli: jesli chce dostac awans, to nic w tym zlego; jesli obijam sie w pracy i chce dostac awans, to jest nie fair wzgledem moich wspolpracownikow, jesli chce, by zwolniono mojego przelozonego, bym ja mogla awansowac na jego miejsce, to obkupuje zysk jego nieszczesciem. Itd.
Czemu wiec lepiej poprosic kogos o zaklecie w swojej intencji niz wykonac je samemu?
Co do zaklecia w czyjejs intencji... Jakos nie lubie uzywac magii dla kogos, bez jego wyraznej, jednoznacznej prosby (co nie oznacza, ze na kazda taka prosbe bym przystala
). Teraz mam nawet opory przed uzyciem zaklecia dla mnie i mamy jednoczesnie. A poniewaz mama nie ma pojecia, ze jestem poganka i zajmuje sie magia, to zapytanie jej o zgode niebardzo wchodzi w rachube.