Odpowiem na swój sposób, tym razem stając gdzieś pośrodku między racjonal-sceptykiem a magiem-chaotą...
Wydaje się, że magię, wbrew dętym twierdzeniom wielu praktyków, oceniać można co najwyżej po efektach, które zaszły.
Ergo sprawdziło się tak, jak chciałem - albo nie. Każde "nie", to po prostu "nie wyszło to, co chciałem", a nie: "miałem uleczyć, a utrupiłem". Mianowicie "efekt inny niż pożądany" jest jeszcze trudniejszy do udowodnienia niż pożądany i pozostaje do reszty w sferze, przepraszam, halucynacji. Więc, by nie popaść w absolutne szaleństwo, na razie wolę przyjmować zmodyfikowaną sugestię Petera Carrolla - akceptować jako "rezultat mojej magii"
tylko i wyłącznie efekt, który zgadza się z intencją, a wszystko inne - jako czysty przypadek. Jeśli zresztą magia kieruje się właśnie intencjami operatora, to chyba tak powinno się robić. Wszelkie "chciałeś A - wyszło B" musi zostać udowodnione. A zasugeruję nieśmiało, że jest to niemożliwe, bo zaraz zaczną się kłótnie - np. to kuriozum o reiki zasilającym nowotwór; głowę daje, że użytkownicy mogą drzeć koty o takie stwierdzenie i wymieniać uczone, oczywiście logiczne argumenty
Zacznie się przerzucanie wizjami ze
scryingu, rezultatami dywinacji - a na końcu i tak okaże się, że każdemu wyszło co innego, najpewniej to, co chciał.
Generalnie tak: Twoja uwaga jest
bardzo ważna co najmniej dla tych, którzy gdzieś w cichości serca mają tego rodzaju wątpliwości. Jak ktoś jednym neuronem myśli, że "a może spowoduję tylko większy wyciek" - to niech lepiej nic nie robi. Intencja, hm
? Zakładając, że magia w ogóle działa, a potem że tak operuje: tacy ludzie naprawdę mogą sobie (i innym) napytać biedy.
Z kolei jeśli model działania magii, który przyjmuję jest błędny - to tym bardziej Twoja uwaga jest ważna, a ja: po prostu dość nieodpowiedzialny
Obawiając się, że nie rozstrzygniemy tego dylematu: dziękuję Ci za ciekawy głos
[przepraszam, jeśli zwłaszcza ostatnie zdanie brzmi pretensjonalnie, ale chciałem trochę złagodzić możliwy krytykancki ton pierwszego akapitu
]