Elżbieta napisał(a):
Interesowało mnie raczej dlaczego tak mało osób może (chce) zajmować się magią i to przez wieki.
A dlaczego tak malo osob chce zajmowac sie kowalstwem i to przez wieki?
Kowalstwo bylo zawodem, fachem. Przede wszystkim
ktos cie tego musial nauczyc. Istniala tez ostra konkurencja miedzy praktykujacymi. Mistrzowie niechetnie wyzwalali uczniow, a jeszcze mniej chetnie dopuszczali do egzaminow mistrzowskich. Nie bylo uniwersytetow i ksiazek typu "kowalstwo w weekend". Identycznie bylo z magia (zamawianiem, zaklinaniem, zielarstwem, rzucaniem urokow), tylko ze nie bylo oficjalnych domow cechowych. Znachorom nie zalezalo na tym, zeby inni ludzie sami umieli sie bronic przed chorobami, bo wtedy straciliby klientele i srodki do zycia. Poza tym osoba zajmujaca sie magia znajdowala sie poza nawiasem lokalnego spoleczenstwa, a to bylo spore ryzyko i wiekszosc ludzi sie raczej na to nie zdobywala.
Dopiero w dzisiejszych czasach mozesz sie uczyc magii czytajac ksiazke i praktykujac samodzielnie. Dopiero niedawno ludzie, laczac magie z duchowoscia a nie z zarobkowaniem, zaczeli altruistycznie tworzyc ksiazki typu "magia dla wszystkich" (bo wszyscy powinni miec szanse dotrzec do swiatla i madrosci). No a jeszcze potem zaczelo sie masowe zarabianie na podrecznikach magicznych.
No wiec dlaczego obecnie wciaz niewielu ludzi uczy sie magii? Teraz sytuacja jest inna, bo ludzie maja bardzo ambiwalentne podejscie do magii, troche podobnie jak z seksem: z jednej strony sie jej wstydza, a z drugiej - pragna. Ja czasem wroze z tarota "zwyklym" ludziom i podejscie jest takie: w towarzystwie innych - podsmichiwanie, ze to takie zarty. A kiedy juz dany czlowiek widzi karty i rozmawia ze mna sam na sam, zachowuje sie... jak spragniony na pustyni, ktory wlasnie znalazl zrodlo wody. Zebys widziala, jak oni uwaznie sluchaja! Jak pragna, by zycie poszlo po ich mysli!
Ale sami sobie wrozyc nie beda (a tym bardziej nie uzyja upragnionej magii do zmiany przebiegu wydarzen), bo zakodowane maja ze:
a) to wstyd, ludzie sie beda smiac,
b) czy ta magia w ogole istnieje? (tu masa watpliwosci i zwatpienia w siebie),
c) nalezy odwolac sie do profesjonalisty (bo zyjemy w kulturze, w ktorej wiekszosc rzeczy zalatwiaja za nas inni, profesjonalisci w danej dziedzinie),
d) on i tak nigdy nie bedzie potrafil, bo magia posluguja sie tylko specjalni, utalentowani ludzie. (Takie sa skutki postawy, ktora popierasz! Wiekszosc ludzi nie ma na tyle pewnosci siebie, zeby stwierdzic "ja jestem specjalny, utalentowany". A nie ma szkolnych zajec z magii, na ktorych moglby cie zachecac nauczyciel, jak to sie dzieje z innymi zawodami.)
A ze sztuka to jest tak, ze sklada sie na nia 10% inspiracji i 90% perspiracji. Znaczy potu i wysilku. Mandaryna po prostu nie wlozyla tego potu i wysilku, wiec co sie dziwic ze nie ma rezultatow? A ze sie sprzedaje? Zyjemy w czasach, kiedy nawet g* sie sprzeda, jesli sie je odpowiednio zareklamuje i owinie w kokardke na promocji.
pp,
_3Jane